Karmiczna masakra

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Johnnie To (właśc.Quifrng Du) to nie byle kto, lecz jeden z najlepszych i najpopularniejszych twórców filmowych z Hongkongu. Reżyser, producent i scenarzysta przede wszystkim znany ze swoich inteligentnych filmów akcji ma na tegorocznym Festiwalu Pięć Smaków mini-retrospektywę w ramach sekcji Hongkong – opowieści miejskie. Wnosząc z powstałego w 2003 roku filmy „Running on karma” – warto się nią zainteresować.

fot. Majtki Biga

Film rozpoczynają przeplatające się ze sobą w szybkim tempie 2 wątki: scena w nocnym klubie z chippendalesami, wśród których jest Big, grany przez Andy ‘ego Laua z nienaturalnie wydatnymi bicepsami, a na widowni najgłośniej krzyczącą fanką Cecilia Cheung oraz scena wejścia policji na miejsce krwawego morderstwa, gdzie w bardzo nieoczekiwanym miejscu ukrywa się jeszcze zabójca. Za chwilę wątki te zbiegną się ze sobą i okażą się tylko tłem dla sedna filmu. Były buddyjski mnich, który widzi karmę napotykanych ludzi, zarabiający w ten czy inny nielegalny sposób pomaga w śledztwach młodej policjantce, a okazuje się, że nie tylko w śledztwach. Wszystko w tym filmie jest bowiem tylko pretekstem, gdyż osią filmu jest czysta metafizyka.

Najłatwiej określić go szalonym, zwariowanym, dziwnym, może wręcz dziwacznym. Andy Lau ma doklejone bicepsy, szereg scen jest wręcz slapstickowych, sceny walki również są przesadzone (bohaterowie poruszają się w zwolnionym tempie, chodzą po budynkach niczym Spiderman, a Big ma nadnaturalną siłę pozwalającą mu uwięzić ściganego w przewodzie wentylacyjnym przez skręcenie go jakby był z papieru), poszukiwany przez policję Hindus potrafi zmieścić się w najwęższe i najmniejsze miejsca. Efekt jest zabawny, ale twórcy filmu nie zamierzają na tym poprzestać. Po pierwszej, kryminalnej części, następuje druga – metafizyczna, również niewolna od komizmu i makabry.

Podobno to nie jest typowy film w filmografii Johnniego To. I pewnie dobrze, bo ile mu podobnych można by oglądać. Ale na pewno warto mu się przyjrzeć, bo ten popularny w Hongkongu i zapraszany na najbardziej prestiżowe europejskie festiwale twórca, jest bezsprzecznie oryginalny i potrafi w zaskakujący, świeży sposób połączyć ze sobą bardzo różne, pozornie niepasujące do siebie elementy. Poza tym, admiratorem jego talentu jest Tarantino – czy trzeba lepszej rekomendacji?

Film obejrzałam podczas:

Bardzo dobry jest też pastisz hongkońskiego kina akcji "Bohater nie umiera nigdy".

Widziałam Twoją ocenę. Może uda mi się pójść w sobotę. Akurat godzina mi pasuje (23.45).

Pierwsza część bardzo spoko, dobrze się bawiłem, ale drugiej w ogóle nie ogarniam. Żaden ze mnie znawca buddyzmu, ale gdy skończy się kryminał "Running on karma" nie tyle jest za pan brat z metafizyką, co na bakier z logiką ;)

Dodaj komentarz