Kryzys europejskiej duchowości a poszukiwanie iskrzących się mnichów

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Skandynawskie społeczeństwa należą do bogatszych w Europie, o lepszych zabezpieczeniach socjalnych, połączonych z dobrobytem konsumpcyjnym. Norwegia to jedno z najzamożniejszych państw Europy. Z jakimi problemami boryka się Norwegia? Nie wiem, może z nadmiarem pieniędzy w budżecie? Ale jak się należy do klasy średniej tak jak Gunnar…

.. największym zmartwieniem człowieka może stać się brak podpałki do grilla. To wkurzające. Gunnar zrobił się czerwony na twarzy. Zaraz żyłka mu pęknie.

Gunnar to jednak inteligentny facet. Zaczyna się wkurzać na to, CO go wkurza. Przez duże CO. Dlaczego tak błahe sprawy przejęły kontrolę nad jego życiem. Dlaczego jest wiecznie spięty, nie potrafi się rozluźnić bez alkoholu, uczestnicząc jednocześnie w nudnych przyjęciach, na których wszyscy prowadzą pogawędki o niczym, upijają się i kiszą we własnym sosie. Gunnar ma wszystko, co, jak mu się zdawało, chciał mieć: dom, samochód, pracę, żonę, dzieci i masę gadżetów. Zakup kolejnego gadżetu nie sprawia mu już jednak przyjemności. Gunnar dostrzega, że gadżety są bytami autotelicznymi. To on jest tu do nich dodatkiem. Ma przyciskać pstryczek i się cieszyć. Inni Norwedzy też wydają się Gunnarowi zmęczeni tą bezsensowną bieganiną nie wiadomo za czym. Życie wydaje się Gunnarowi płaskie i banalne. Zatem Gunnar postanawia poszukać innego życia. Innego świata. Innych ludzi. Wpadają mu w ręce zdjęcia mnichów z chrześcijańskiego klasztoru usytuowanego pośrodku Sahary. Ich twarze są pogodne, spokojne i się iskrzą, a Gunnar chce, żeby jego twarz też się tak iskrzyła. Chce poznać ich sekret. Postanawia więc poznać tych iskrzących się mnichów. I, jak to w filmach dokumentalnych robionych przez filmowców z bogatych krajów bywa, wsiada w samolot i leci w tysiąc kilometrową podróż.


Na zdjęciu Gunnar z prawej, iskrzący się mnich z lewej

Nie napiszę, co Gunnar odkrył. Mam nadzieję, że ten film wyjdzie w Polsce chociażby na DVD, bo jest zabawny, a przy tym, jak widać, problem jest poważny – tj. spustoszenia, które czyni brak życia duchowego w psychice Europejczyka oraz jak sobie z tym radzić. Bo Gunnar, choć ateista, zaczerpnął inspirację do zmian w swoim życiu ze świata mnichów. Dlaczego by nie.

Jak już napisałam, film podejmując dość poważną tematykę, jest bardzo zabawny. Widać, że reżyser, czyli sam Gunnar, którego to już drugi film o sobie samym (pierwszy: „Gunnar goes comfortable” o depresji Gunnara), to facet z wielkim poczuciem humoru i dużym dystansem do siebie. Dlatego ogląda się go przyjemnie. Akcja toczy się szybko, Gunnar wszystko ironiczne komentuje. Zabawa na całego. Wnioski z niej są nieco banalne i można je było wyciągnąć bez podróży na Saharę, ale może kogoś ten film oświeci. Stworzony jest pod zachodniego, szybko nudzącego się widza, stąd wiele gagów, żartów przy braku innych elementów, które mogłyby zatrzymać go przed ekranem. Mnie utwierdził tylko w przekonaniu o kryzysie duchowości w zlaicyzowanych społeczeństwach europejskich. I że to może być problem społeczny, nie tylko jednostkowy. A czy Polsce z jej obrzędową, powierzchowną religijnością też on grozi? Sądzę, że na razie mamy inne problemy.

Obejrzane podczas:

Brzmi fajnie. I Gunnar (na zdjęciu z prawej) też wydaje mi się już jakby lekko iskrzyć.

Też mi się tak zdaje. Nie na darmo tam pojechał.

Bardzo fajna, iskrząca notka!

Dziękuję za dobre słowo! :D

Dodaj komentarz