Odnaleźć pocieszenie w nauce

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Obejrzenie tego filmu dużo mnie kosztowało. To jeden z najbardziej dotykających mnie tematów. Tytuł jest zwodniczy – nawiązuje do Alicji w Krainie Czarów i nie przywodzi na myśl tematyki, którą rzeczywiście się zajmuje. Tytuł nie jest jednak bez znaczenia, co się zaraz wyjaśni.

Najogólniej rzecz ujmując i najbardziej neutralnie – film jest o parze, która straciła dziecko. Malutkiego, 4-letniego chłopczyka o jasnych włoskach i anielskim głosiku. Dziecko wpadło pod przejeżdżający samochód, biegnąc za uciekającym psem. Obserwujemy tę parę 8 miesięcy od wypadku. Z pozoru zachowują się normalnie, są uśmiechnięci, choć nieco wycofani. Ona zdaje się bardziej zdystansowana,chłodna, stara się jednak pozbyć z domu, w którym mieszkają wszelkich rzeczy, które jej przypominają synka. On po nocach ogląda rodzinne filmy, na których jest dziecko.
Starają się uczestniczyć w grupie wsparcia dla rodziców zmarłych dzieci, ale ona nie potrafi się zżyć z grupą, siedzieć i wysłuchiwać zwierzeń innych ludzi. Gdy jedna z par mówi, że jej dziecko jest w niebie, z bogiem, który potrzebował aniołka, nasza bohaterka nie wytrzymuje i pyta ich: to dlaczego nie mógł sobie zrobić aniołka – przecież jest bogiem! Nerwowo reaguje też na uwagi swojej mamy dotyczące boga. - A co jeśli on istnieje? - pyta matka. - To jest okrutnym chujem – odpowiada jej córka.

Matka kobiety też straciła dziecko. Ich rozmowa przy wynoszeniu pudeł z rzeczami z pokoju zmarłego dziecka jest smutna i piękna. Matka odpowiada na pytanie córki – czy to kiedyś minie – mając na myśli ból, cierpienie wywołane stratą. Starsza kobieta odpowiada: nigdy, ale zmieni swój ciężar. Będzie jak cegła, którą nosisz ze sobą w kieszeni. Będzie ci o nim przypominała.

Każde z małżonków w inny sposób stara się dość do siebie. On chodzi na grupę wsparcia, gdzie zaprzyjaźnia się z kobietą, która także straciła dziecko. W końcu, zamiast chodzić na grupę – palą trawę, chodzą się pobawić do barów. Ona pewnego dnia natyka się na nastolatka, który prowadził samochód tamtego feralnego dnia i spowodował wypadek, w którym zginął jej syn. Zaczynają się spotykać, rozmawiać. Chłopak rysuje komiks o tytule „Rabbit Hole”, który opowiada o chłopcu, którego ojciec-naukowiec znajduje przejścia (królicze norki) do innych, równoległych wszechświatów. Gdy ojciec umiera – chłopczyk wyrusza w podróż po tych wszechświatach, by odnaleźć ojca. Komiks i książka, którą jednocześnie czyta nasza bohaterka, traktująca również o wszechświatach równoległych, wydaje się kobiecie fascynująca i w pewien sposób pocieszająca. Myśl, że to jest tylko ta smutna wersja, a są jeszcze miliony radosnych wersji jej życia przynosi jej ulgę.

To dobry film – smutny, ale ciepły. Z pięknymi długimi ujęciami. Nicole Kidman jak zwykle się sprawdziła. Gra jak aktorka teatralna, umie pokazać emocje. Lubię jej zatrzymane w pół gesty, ostrożne ruchy. Potrafi grać ciałem, mimiką, spojrzeniem. To jednak z aktorek, dla której warto oglądać filmy (z jej udziałem).

Zwiastun: